Jedziemy na wycieczkę do buszu, a po drodze miły Pan kierowca robi nam postój na herbatę i ciasteczka i zwiedzamy sobie typowe australijskie miasteczko ;)
Potem jeszcze pokaz posługiwania się bumerangiem, nie wiem jak on to robi, ze wraca, bo do mnie nijak wrócić nie chciał :)
Busz sprawia ponure wrażenie, po pożarach, które go trawiły rok wcześniej, całe połacie po horyzont wypalonej ziemi i ani jednego kangura (poza tymi na znakach drogowych).